sobota, 30 stycznia 2016

Elsa



    Witajcie! Wybaczcie, że tak długo nie pisałam, ale niestety przytłoczyły mnie problemy rodzinne... Wracamy do tematu, na tym blogu mam zamiar być pozytywna i wesoła. Ostatnio odwiedziła mnie siostrzenica, która okazała się zagorzałą fanką "Krainy Lodu" (jak każda dziewczynka w jej wieku, a ona myśli, że to miłość od pierwszego wejrzenia). Ja, wiedziona czystą ciekawością w zeszłym roku miałam okazję obejrzeć ją dwukrotnie. Po raz pierwszy sama w domu (gdzie ją znienawidziłam) i po raz drugi na lekcji angielskiego (gdzie przysypiałam, bo jakość naszych projektorów i głośników jest powalająca + oglądaj to z bandą 15-letnich chłopaków...). Stwierdziłam wtedy, że bajka jest do niczego, jakaś wielka siostrzana miłość bla, bla, bla... Kompletnie nie w stylu księżniczek Disney'a.
    Pół miesiąca temu mój 30-letni brat słysząc o Elsie postanowił sprawdzić w czym rzecz. On jednak będąc bardziej rozgarnięty, zaczął u źródeł i obejrzał wersję anglojęzyczną. I dopiero wtedy zrozumiałam geniusz tej bajki. To wcale nie jest gadka szmatka o ukochanych siostrach, które pomimo przeciwności nadal są ze sobą (zauważyłam, że w moich ustach brzmi to jak lesbijska wersja Romea i Juli... Wybaczcie). Disney stworzył tu prawdziwą królową.
    Elsa jest metaforą każdego z nas Wszyscy jesteśmy dziwolągami, każdy na swój sposób. I wszyscy mówią nam jak mamy żyć, aby utrzymać się w ryzach normy społecznej. Ale kiedyś nadchodzi taki dzień (oby jak najszybciej), gdy przestajemy ich słuchać i akceptujemy samych siebie. To, tak naprawdę jest w tej bajce najważniejsze. Dobrze mieć kogoś takiego jak Anna, kto jest z nami mimo wszystko, ale cały ten proces przemiany musimy zacząć i zakończyć my. W ten sposób Elsa odkrywa prawdziwą siebie, staje się charyzmatycznym władcą i wielką indywidualnością.
    Poszukajmy czegoś takiego u siebie. Co takiego wszyscy próbują w Tobie zmusić, ale jest to częścią Ciebie i tak naprawdę ty też się dusisz? Pokażmy wszystkim, że mamy moc (a może raczej Let it go :)).

„Niech nie wie nikt! Nie zdradzaj nic! Żadnych uczuć, od teraz tak masz żyć! Bez słów! Bez snów! Łzom nie dać się! Lecz świat już wie! Mam tę moc! Mam tę moc! Rozpalę to co się tli. Mam tę moc! Mam tę moc! Wyjdę i zatrzasnę drzwi! Wszystkim wbrew, na ten gest mnie stać! Co tam burzy gniew? Od lat coś w objęcia chłodu mnie pcha.”

   



PS. Czy tylko ja śpiewałam to w myślach? XD

3 komentarze :

  1. O będę pierwsza 😍
    Hmm tylko jak odnaleźć "moc"?
    Z takim pesymistycznym podejściem u mnie, to nie będzie miało racji bytu xD
    Ale spróbuję, choć na razie tego nie widzę :D
    Też spiewalam 😄
    Lecę czytać dalej ;)
    Pozdrawiam,
    Miona 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra muzyka to podstawa :D
      Myślę, że pesymistyczne podejście może Ci nawet pomóc ;P

      Usuń
    2. Zobaczymy 😁 na pewno ludzie na mojej drodze jakoś mi pomogą 😊 czytaj- Ty

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka